Wzrosty i spadki na giełdzie to coś tak naturalnego jak zmieniająca się za oknem pogoda. Zima nie będzie trwać wiecznie, tak samo jak upalne lato. Podobnie jest z hossą i bessą. Do zmienności na rynku finansowym po prostu trzeba się przyzwyczaić i spróbować wykorzystać rynkowe trendy do skutecznych inwestycji. Rzućmy okiem, jakie cykle powtarzają się na giełdzie i jak się odnaleźć przy różnej „pogodzie” na rynku.
Sprawdź najciekawsze oferty kont maklerskich.
Nie znaleziono ofert spełniających kryteria wyszukiwania
166 osób
wybrało ofertę62 osób
wybrało ofertę15 osób
wybrało ofertę4 osób
wybrało ofertęOferowane instrumenty finansowe, zwłaszcza z dźwignią, niosą ryzyko strat przekraczających zainwestowany kapitał.
Hossa i bessa – co to takiego?
Zacznijmy od zdefiniowania, czym jest hossa i bessa.
Hossa to długotrwały okres wzrostu kursu akcji czy towarów notowanych na giełdzie. Możemy o niej mówić wtedy, gdy wycena większości spółek na danym indeksie jest w wielomiesięcznym trendzie wzrostowym. Tej nazwy używa się głównie wobec sytuacji giełdowej, choć możemy także określać dobrą koniunkturę na całym rynku mianem hossy (lub np. na rynku nieruchomości). Symbolem hossy jest byk, dlatego, gdy mamy na danej giełdzie wielomiesięczne wzrosty, jesteśmy na „rynku byka”.
Bessa to długotrwały okres spadania cen na giełdzie papierów wartościowych. Zwykle trwa ona krócej niż hossa, ponieważ spadki są szybsze i bardziej dynamiczne niż wzrosty. Symbolem bessy jest niedźwiedź, dlatego określa się ją często jako „rynek niedźwiedzia”.
Dlaczego byk i niedźwiedź? Skąd wzięły się te obrazowe zwierzęce porównania? Z obserwacji sposobu, w jaki atakują te zwierzęta. Niedźwiedź walczy, ruszając łapą z góry w dół – niczym spadający kurs giełdowy. Byk za to bierze rywala „na rogi”, wykonując ruch od ziemi ku niebu. Tak jak kurs giełdowy w trendzie wzrostowym. Mówi się także, że byki wchodzą po schodach, a niedźwiedzie wypadają przez okno – spadki są szybsze i bardziej spektakularne od wzrostów.
Bessa i hossa to określenia, których używa się także w przypadku rynków surowców czy rynku obligacji. Rynek byka i niedźwiedzia to na tyle namacalne i intuicyjne metafory, że inwestorzy chętnie z nich korzystają.
Hossa i bessa – ile trwają?
Abyśmy mogli mówić o hossie lub bessie, ceny akcji muszą spaść lub zyskać przynajmniej 20%. Ważna jest także długość zmiany – kilkudniowe ruchy cen to korekta, a nie nowy trend. Według klasycznych prawideł ekonomii hossa i bessa to określenia, które powinny być stosowane wobec wyraźnych trendów, które trwają przynajmniej pół roku. Dopiero wtedy możemy mówić, że mamy do czynienia z rynkiem byka lub niedźwiedzia.
Słowa jednak ulegają przeobrażeniu, a świat ciągle pędzi, stąd już kilkumiesięczne ruchy nazywane są przez inwestorów i media mianem hossy i bessy. Rynek jest także bardziej dynamiczny niż kiedyś. Ma na to wpływ głównie rozwój technologii, która pozwala na kupowanie akcji spółek z poziomu telefonu komórkowego czy korzystanie z automatycznych narzędzi inwestorskich.
Niespotykaną dotychczas zmienność na rynku pokazał covidowy 2020 rok. W przeciągu zaledwie kilku miesięcy mieliśmy do czynienia i z szaloną bessą, i hossą. Według starych prawideł rynkowych byłoby to zupełnie nie do pomyślenia. Rzeczywistość zawsze wyprzedza jednak podręczniki i definicje, dlatego skuteczny inwestor powinien trzymać rękę na pulsie i elastycznie dostosowywać się do zmian.
W 32-letniej historii GPW (Giełdy Papierów Wartościowych) hossy trwały zwykle około 30 miesięcy, a bessy 11 miesięcy. Tworzy to 40-miesięczny cykl koniunkturalny, tzw. cykl Kitchina. Oparty jest on na obserwacji tego, jak zwiększają się i zmniejszają moce produkcyjne danej gospodarki. Pamiętajmy jednak, że jest to bardzo klasyczne rozpoznanie i rozpędzony cyfrowy rynek finansowy może szybko przemodelować cykle koniunkturalne.
Giełda a gospodarka
Wróćmy jeszcze na chwilę do ekonomicznej klasyki. Według niej, gdy dobrze radzi sobie giełda, to znaczy, że w gospodarce jest również wszystko w porządku. Niskie bezrobocie, wzrost produkcji przemysłowej czy rosnące PKB są widziane zwykle jako przyczyna i efekt hossy na giełdzie. I tak było przez wiele dekad – rynek papierów wartościowych był „pulsometrem” całej gospodarki. Oczywiście wszystko zmienił 2020 rok…
Kiedy to nastąpił zadziwiający rozłam między gospodarką a giełdą – szczególnie widoczne było to w Stanach Zjednoczonych. Dane z gospodarki były fatalne (np. olbrzymi wzrost bezrobocia), a giełda rosła w najlepsze, pobijając nowe rekordy. Wpływ na to miały głównie interwencje banków centralnych, które dodrukowały szalone wręcz ilości gotówki, które zalały rynek akcji. Współczesny inwestor musi wziąć pod uwagę takie otoczenie fiskalne i współczesny rozjazd pomiędzy giełdą a całą gospodarką.
Chcesz kupować i sprzedawać akcje z prowizją 0%? Pozwala na to polski broker XTB. Jeśli nie interesują Cię akcje konkretnych spółek, ale całe indeksy, skorzystaj z wygodnych ETF’ów.
Euforia i panika – fazy trendów giełdowych
Skupmy się teraz na poszczególnych fazach hossy i bessy, aby mniej więcej wiedzieć, kiedy wsiadać do pociągu (czyli kupować akcje), a kiedy wysiadać na stacji „zysk” przed wykolejeniem się naszego portfelowego Intercity. Oczywiście na giełdzie wszystko wie się „mniej więcej” i nie ma żadnych złotych metod, które uratują nas przed stratą. Zauważalne są jednak pewne tendencje, z których możemy skorzystać. Jak w takim razie zaczyna się hossa?
- Nieśmiałe wzrosty po okresie zastoju – rynek może być w wielomiesięcznej konsolidacji, czyli w trendzie bocznym. Większość inwestorów w takim otoczeniu niechętnie odnosi się do giełdy, przewidywane są dalsze spadki. Ten moment wykorzystują inwestorzy instytucjonalni i najbardziej doświadczeni gracze, aby nabyć tanie akcje. Wzrosty rozpoczynają się, gdy uda się wybić wielomiesięczną linię oporu kursów akcji spółek działających na danej giełdzie.
- Wzrosty się rozpędzają – na indeksach widać już zdecydowany trend wzrostowy, coraz większa liczba inwestorów wraca na parkiet, licząc na zysk.
- Dzika euforia i przegrzanie rynku – o łatwym zarobku na giełdzie zaczyna plotkować ulica. Fryzjerzy, taksówkarze i niedzielni inwestorzy liczą na szybki zysk. Doświadczeni gracze wiedzą, że ceny akcji są przeszacowane i powoli zaczynają sprzedawać swoje papiery. Gdy euforia sięga zenitu, zwykle zaczynają się spadki.
Po okresie szybkich spadków kurs się stabilizuje, jednak jeszcze przez długi czas może być w trendzie spadkowym. Gdy wszyscy odwracają się od giełdy, a papiery wartościowe znów są bardzo tanie, na łowy wychodzą najsprytniejsi inwestorzy. Ci, którzy ulegają emocjom, niestety najczęściej kupują akcje blisko szczytu, a później sprzedają je w panice z dużą stratą.
Dlaczego tak się dzieje? Odpowiada na to psychologia inwestowania. Zdecydowanie łatwiej jest nam dokonywać takich samych decyzji jak wszyscy. Czyli kupować drogie akcje, bo wszyscy nagle interesują się giełdą. Inwestor, który kupuje papiery wartościowe w czasach giełdowego marazmu i ogólnej niechęci, jest samotny ze swoją decyzją. Podobne pójście pod prąd wymaga olbrzymiego hartu ducha, może się jednak opłacić.
Jak wykorzystywać trendy?
Najprościej mówiąc, należy uważać na końcówki hossy, gdy rynek jest przegrzany i każdy jest przekonany, że dorobi się w tydzień. Warto również nie bać się tanich aktywów, których wycena długo utrzymuje się w trendzie spadkowym/bocznym. Oczywiście pod warunkiem, że dana spółka dobrze się prezentuje pod względem fundamentalnym (zobacz: Analiza fundamentalna – co to? Jak ją przeprowadzić?) . Jeśli grozi jej bankructwo, niska cena akcji jest zupełnie zrozumiała i nie liczmy na magiczne wzrosty.
2020 rok jednak znów zamieszał i to, co kiedyś wydawałoby się typową bańką spekulacyjną na amerykańskim rynku, teraz jest jakby naturalnie niekończącym się trendem wzrostowym. 100 dolarów za akcję Tesli? To miało być już zdecydowanie za dużo! Niespełna rok później papier tej spółki można było sprzedać za 400$… Jeszcze raz więc powtórzmy – sytuacja makroekonomiczna tak bardzo zmieniła się przez szalony dodruk pieniądza, że stare zasady przestały działać i inwestor musi aktualnie kierować się głównie intuicją. Choć akurat przykład Tesli pokazuje, że prędzej czy później ceny akcji się urealniają, pod koniec 2022 roku jedna akcja tej spółki znów kosztowała mniej niż 150 dolarów.
Pewne zasady są jednak niezmienne:
- historia rynków finansowych pokazuje, że zawsze po bessie przychodzi hossa. I po Wielkim kryzysie, i kryzysie z 2008 roku indeksy wreszcie odbiły,
- bessy są krótsze niż hossy,
- po bessie może pojawić się mocny optymizm, który wywinduje giełdy na nowe szczyty. Najlepszym przykładem może być zmienność rynkowa z 2020 roku.
Dlatego sprytni poszukiwacze rynkowych szans nawet podczas najgłębszej recesji mogą upolować aktywa, które w dłuższym terminie przyniosą solidną stopę zwrotu. Podobnie było po ataku Rosji na Ukrainę, gdy doszło do rynkowej paniki na GPW i ceny wielu walorów poważnie się osunęły, aby później odbić. Jeśli nastąpi ostateczne zawieszenie broni, mogą zostać wynagrodzeni ci inwestorzy, którzy postanowili odważnie „kupić dołki”. Tego rodzaju handel musi być jednak zgodny z sumieniem każdego inwestora, bo w tym przypadku giełdowe powiedzenie „kupuj, gdy leje się krew” ma swój makabryczny wydźwięk…
A jak zarabiać nie na wzrostach, ale na spadkach? O tym przeczytasz w artykule: Krótka sprzedaż – na czym polega shortowanie?